Oszczędzanie pieniędzy, kredyty, giełda, papiery wartościowe, pieniądze, money

Tu znajdziesz porady jak stać się bogatym, w jaki sposób pomnażać swoje dochody, nie tracąc przy tym na swojej stopie życiowej.

sobota, 6 marca 2010

Akcje, obligacje, lokaty, co jest najbardziej opłacalne?

Kończy się kryzys, zaczyna ożywienie, giełda jest wciąż na bardzo niskich i dzięki temu atrakcyjnych poziomach. Myślę więc, że warto zatem napisać coś więcej o opłacalności inwestowania w akcje, obligacje i lokaty. Rozpoczynam nowy cykl, dziś część pierwsza.

W literaturze dotyczącej inwestowania istnieje pewien niekwestionowany i dobrze ugruntowany pogląd, zgodnie z którym inwestowanie w akcje w porównaniu do wszelkich innych sposobów pomnażania kapitału daje w okresie długoterminowym największą stopę zwrotu z możliwych. Teraz, po okresie krachu giełdowego z jesieni 2008 i właściwie po bardzo ciężkiej bessie całego roku 2008 nastała moda na swoisty pesymizm giełdowy.

W związku z nim pojawiły się nawet tezy głoszące, że długoterminowe inwestowanie w akcje wcale nie jest tak opłacalne jak to głoszono w poprzednich latach, że zysk z dużo bezpieczniejszych obligacji i lokat jest nawet większy w dłuższym terminie. Oczywiście bardzo łatwo głosić takie tezy teraz, na pobojowisku rynku niedźwiedzia, kiedy mimo pewnej poprawy w tym roku indeksy giełdowe wciąż pełzają w swych dolnych poziomach, nadal będąc bardzo daleko od swych szczytów wszechczasów, a ceny poszczególnych akcji są o wiele niżej, często wciąż na obszarze swych historycznych minimów, czasem nawet jeszcze głębiej lub przynajmniej niedaleko od dna. W takim otoczeniu historyczne stopy zwrotu z rynków akcji nieco stopniały, nawet w długoterminowym ujęciu i porównujący je do stóp zwrotu z tzw. bezpiecznych aktywów, czyli lokat lub obligacji, dostali trochę argumentów do ręki w postaci korzystniejszych dla siebie liczb. Oczywiście nikt nie głosił tez o przewadze obligacji i lokat nad akcjami w czasach schyłku giełdowej hossy 2007, kiedy to rynkowe indeksy wznosiły się niemal do samych niebios. Wtedy takie tezy były uważane za bardzo niemodne a wręcz głupie. Stanie się tak ponownie gdy rynki znów odbiją do swych dawnych poziomów. Póki co jednak owe tezy są modne gdyż w czasach kryzysu w ogóle pesymizm stał się modny a political correctnes wymaga aby prześcigać się w katastroficznych wizjach - nawet jeśli tego co masz "w skarpecie" nie zamordowała jeszcze giełda, to Ty sam i tak zostaniesz zabity przez świńską grypę.

Jak napisałem, tezy o przewadze lokat i obligacji nad akcjami są w tym chwilowym mocno rozchwianym momencie dziejów ludzkości modne, nie oznacza to jednak wcale, że są dzięki temu słuszne. Nawet teraz, gdy rynki nadal pełzają mocno poranione bessą 2008, historyczne stopy zwrotu wciąż przemawiają na ich korzyść bardziej niż na korzyść rynków obligacji czy lokat. Niech przemówią fakty i liczby.

Najpierw potraktujmy rynki jako pewną monolityczną całość. Peter Lynch w swej książce pt. Pokonać Giełdę (Warszawa 2009) zestawił pewne bardzo ciekawe dane (str. 26) w ślad za rocznikiem Ibbotson SBBI Yearbook 1993. Rocznik ten porównał historyczne stopy zwrotu właśnie z rynków akcji, obligacji i bonów skarbowych w przedziałach dekadowych od 1920 do 1990 roku. Z tabeli zamieszczonej w książce Lyncha wynika, że tylko w jednej dekadzie lat 30-tych Wielkiego Kryzysu rynek akcji reprezentowany w osobie czcigodnego indeksu S&P500 był gorszy od rynku obligacji i bonów skarbowych. Nie powinno to nikogo dziwić, wszak lata 1929-1932 były czasem największego krachu giełdowego w dziejach ludzkości. Aby zobrazować skalę tragizmu sytuacji wystarczy wspomnieć, że indeks Dow Jones Industrial (dalej skracam do: DJIA) spadł w tym czasie z 381 punktów do zaledwie 41 pkt. W pozostałych dekadach rynek akcji zawsze wygrywał z rynkiem bonów skarbowych i obligacji z wyjątkiem dekady lat 70-tych, kiedy to był mniej więcej remis. Okres ten to czas tzw. kryzysu naftowego i oczywiście towarzyszącej mu kolejnej bessy na giełdzie. Już na wstępie narzuca się tu wniosek, że nawet wtedy kiedy na giełdzie jest bessa a w gospodarce światowej kryzys to rynek akcji potrafi nie przegrać z rynkiem papierów dłużnych, zaś ten ostatni i tak nie jest w stanie go pokonać (wyjątkiem jest tu tylko okres lat 30-tych, największego kryzysu gospodarczego w historii kapitalizmu).

Nie będę tu przytaczał dokładnie poszczególnych liczb dla konkretnych dekad z tabelki ocalonej dla potomnych przez Lyncha, dokonam tylko pewnego uśrednienia stóp zwrotu. Oto jak ono wypada dla lat 1926-1990: rynek akcji (11,3%), rynek obligacji (4,9%), rynek bonów skarbowych (3,6%). Jak widać rynek akcji bije o głowę rynek obligacji i bonów skarbowych w dłuższym terminie (uwaga, powyższe uśrednienie nie jest oczywiście roczną średnią stopą zwrotu z tych aktywów od roku 1926 do 1990).

CDN

Add to Technorati Favorites