Oszczędzanie pieniędzy, kredyty, giełda, papiery wartościowe, pieniądze, money

Tu znajdziesz porady jak stać się bogatym, w jaki sposób pomnażać swoje dochody, nie tracąc przy tym na swojej stopie życiowej.

niedziela, 11 maja 2008

Oszczędzanie na jedzeniu

Temat oszczędzania na jedzeniu to oczywiście temat rzeka. W zasadzie można by na ten temat otworzyć specjalną stronę www, na której pisałoby się o tym wręcz w nieskończoność. Będziemy więc regularnie coś na ten temat dopisywać, niemniej jednak na początek warto podać kilka rad podstawowych, które są już chyba znane niejednemu ciułaczowi.

Pierwsza rzecz, jedzenie do pracy. Wielu ludzi traci wręcz fortuny na jedzenie, które kupują sobie do pracy. Pizze, kebaby, chińskie jedzenie i wszystko to codziennie. Oczywiście nie chodzi o to, żeby żyć o chlebie i wodzie (oszczędzanie nie na tym polega), sam czasem kupuję sobie "chińczyka", niemniej jednak nie trudno zauważyć, że wydatek około 10 złotych dziennie na taką imprezę (a nawet więcej), biorąc pod uwagę średnią liczbę 21 dni roboczych w miesiącu, daje nam już 210 złotych do tyłu (w skali roku jest to już 2100 zł). Jeśli zarabiasz mało i ledwie starcza Ci na wszystko, to warto pomyśleć, czy właśnie takie niby drobne wydatki nie pustoszą Ci do reszty kieszeni co miesiąc.

Redukując takie drobne szaleństwa do przyzwoitego minimum można już zaoszczędzić sobie te kilka stówek, które gdzieś powinno się zainwestować na jakiś procent. Pisałem o tym już kiedyś, więc nie będę się powtarzał, dodam tylko, że nasz umysł oczywiście nie widzi tego wszystkiego w skali sumarycznej i długofalowej, gdyż z natury koncentruje się on tylko na tym, co teraźniejsze i aktualne. Mówiąc prościej, widzimy tylko te 10 zł dziennie, ale nie widzimy już tej sumy 210 zł miesięcznie, czy 2100 zł rocznie. To czysta psychologia, która sprawia, że wielu ludzi wciąż nie rozumie gdzie rozchodzą się im wszystkie te ciężko zarobione pieniądze. Ulegają złudzeniu, że do życia jest im potrzebne coraz więcej pieniędzy, i nic nie da się zaoszczędzić zarabiając tyle ile zarabiają, skoro dokonują tylko tzw. niezbędnych i drobnych wydatków.

Tymczasem sprawa przedstawia się zupełnie odwrotnie: owe tzw. drobne wydatki wcale nie są drobne, tylko duże, ponieważ powinny być one rozpatrywane właśnie w skali sumarycznej (na przykład miesiąca) i dopiero wtedy widać naprawdę jaki jest rzeczywisty rząd ich wielkości. Jeśli odpowiednio je zredukować, to wtedy okazuje się, że wcale nie zarabiamy tak mało (choć zbyt dużo pewnie też nie, ale wcale nie o to chodzi), zwłaszcza w skali sumarycznej takiego na przykład roku. Doprowadzając do sytuacji, w której nasze wydatki są naprawdę drobne, ponieważ umiemy zaoszczędzić i kupić wszystko nieco taniej, okaże się, że nagle jesteśmy w stanie coś jednak odłożyć.

To właśnie ta niezwykle istotna cecha naszego umysłu, która sprawia, że niczym soczewka koncentruje się on tylko na tym co aktualne i teraźniejsze, jest odpowiedzialna za to, że nawet jeśli ktoś dużo zarabia, to wciąż nie rozumie gdzie rozchodzą mu się te wszystkie pieniądze (nie prowadząc na przykład rejestru swych wydatków). Widzi on bowiem zawsze tylko wycinek tego, co wydaje, to co uważa za drobne sumy. Mniema więc, że gdyby zarabiał jeszcze więcej, to wtedy coś by mu wreszcie zostało. Ale nie, nawet jak przyjdą jeszcze większe zarobki, to problem wciąż pozostanie nierozwiązany, właśnie dlatego, że jest rozpatrywany od końca. Nawet większe zarobki nie doprowadzą do jakichś oszczędności, jeśli umysł nie uświadomi sobie właśnie tego, że wydatki należy rozpatrywać w skali sumarycznej a nie wycinkowej. Wtedy dopiero będzie widać ich prawdziwą skalę. Jeśli tego nie zrozumiemy, to w odłożeniu pieniędzy nie pomogą nam nawet coraz większe zarobki, na tej samej zasadzie jak w uratowniu tonącego okrętu z dziurą w dnie nie pomoże jedynie wylewanie wody za burtę. Trzeba wpierw załatać dziurawe dno.

Wracając do jedzenia w pracy i unikania złudnych drobnych wydatków, to warto zastąpić te drogie codzienne jedzenie z fast foodów jakimś tańszym jedzeniem, robionym lub nawet kupowanym do domu. Ja na przykład w cenę zakupów weekendowych mam wliczone już jedzenie, które kupuję sobie na cały tydzień do pracy. Nie jest ono wcale gorsze niż te z fast foodów. Możesz sobie na przykład kupić wkłady do hamburgerów na cały tydzień. Doliczając do tego cenę bułek i jakichś warzyw spokojnie można zmieścić się w cenie tych 10 zł tygodniowo wydawanych przez niektórych zaledwie dziennie na jedzenie w pracy z fast foodów. To naprawdę proste. Jeśli lubisz coś innego, to też bez trudu możesz zrobić sobie zapasy produktów w taniej cenie, które sam przyrządzisz do pracy, lub nawet w pracy. Po co płacić innym fortunę za przyrządzanie Ci jedzenia, skoro możesz to zrobić bardzo łatwo sam?

Nastepnym razem trochę więcej rad podstawowych, ale jakże ważnych i zapominanych dziś przy ich oczywistości.

Add to Technorati Favorites