Nadchodzą czasy petrodrożyzny
Podajemy jakie były ostatnie podwyżki cen najważniejszych produktów. Myślę, że to pozwoli lepiej orientować się w temacie, szczególnie tym, którzy chcą oszczędzać i wiedzieć co najbardziej bije ich po kieszeni. Dzięki temu będzie wiadomo gdzie trzeba więcej oszczędzać.
Benzyna - wzrost o 16% (!). Kosztowała 4,05 zł, teraz kosztuje już.... 4,70 zł.
To oczywiście wina galopujących cen ropy na rynkach surowcowych, która przez chwilę kosztowała już nawet 135 dolarów. Pewnie nie każdy śledzi te notowania, więc nie bardzo wie, jak to się odbywa. Ja więc o tym opowiem, a jest o czym, bo to istny horror i może niektórych ludzi skłoni to wreszcie do oszczędzania:
ropa otwiera się rano np. po 127 dolarów i jej cena od razu zaczyna gwałtownie rosnąć, dosłownie w takt minut, podczas gdy ceny innych surowców rosną powoli, wcale, lub nawet momentami spadają. Mija godzina i ropa kosztuje już 130 dolarów. Po południu jakaś agencja przekazuje informację, że popyt na ropę na świecie będzie rósł, więc mijają kolejne minuty a cena ropy pulsuje szybko w górę i za chwilę, dosłownie w ciągu kilku sekund zyskuje i kosztuje już 133 dolary, po czym wieczorem osiąga już prawie 135 dolarów. Przy takim tempie to nic dziwnego, że niektórzy prognozują, że za chwilę cena za baryłkę ropy sięgnie 150 a może nawet 200 dolarów. Żeby było jasne, jeszcze rok temu ta sama baryłka ropy kosztowała zaledwie... 50 dolarów, a w latach 90-tych zaledwie kilkanaście. Tyle zresztą kosztuje obecnie jej wydobycie i wyprodukowanie, nie więcej.
Rosnąca cena ropy to nie tylko podwyżka cen benzyny i paliw. Kiedy rośnie cena ropy, to tak naprawdę oznacza to podwyżki wszystkiego, gdyż rośnie koszt transportu wszystkiego a to trzeba w końcu przerzucić na konsumenta, żeby nie stracić zysku. I tu kółeczko zamyka się.
Ponadto kiedy rośnie cena jednego surowca, to automatycznie rosną też ceny innych surowców, np. gazu, w tym towarów, takich jak ziarna, czy żywność. Na fali zwyżkujących cen ropy drożeją też zatem ceny życia, bo kiedy np. ogrzewasz gazem, lub jeździsz na gaz, musisz płacić więcej. I tu też kółeczko zamyka się.
W ten sposób powstał termin petrodrożyzna - nie chodzi tu tylko o podwyżki cen samych paliw, przeciwnie, podwyżki cen paliw przyczyniają się do podwyżek wszystkiego. Światowa gospodarka po prostu opiera się na ropie.
Dlaczego rosną ceny ropy, życia i żywności? Nie, to nie wina Tuska - piszę tak, choć na niego nie głosowałem. Przyczyna leży zupełnie gdzie indziej: bessa na giełdach światowych. Kiedy nikt nie chce kupować akcji bo boi się mieć papiery przedsiębiorstw pogrążonych w kryzysie (a czemu gospodarka amerykańska jest w kryzysie przeczytasz o tym dalej), wtedy nie rosną ich ceny a spekulanci nie mogą na nich zarobić. Uciekają więc z kapitałem od akcji w surowce, podbijając ich ceny. Przyczyną jest też słabnący dolar. Przez ostatni rok w USA mieliśmy gdzieś z 7 obniżek stóp procentowych. Kiedy spadają stopy, to pieniądz staje się tańszy i traci na wartości, bo można go coraz taniej pożyczać i mniej na nim zarobić, gdyż spada procent w banku. Trzeba więc kapitał zainwestować w coś, co nie traci na wartości, np. w surowce. No i w ten sposób wielkie pieniądze trafiły na rynek surowców podbijając ich ceny.
A dlaczego obniżano stopy procentowe w USA? Przyczyną jest kryzys tamtejszej gospodarki i życie całego społeczeństwa na kredyt właśnie. Społeczeństwo amerykańskie należy bowiem do najbardziej zadłużonych na świecie, aż ponad 70% ludzi tonie po uszy w długach, ponieważ jest to społeczeństwo skrajnie konsumpcyjne. Jeśli musisz podjąć dwie prace, aby utrzymać swój nadmierny standard życiowy, a ponadto nadal nie jesteś w stanie spłacać swych długów w bankach, bo nie można wciąż mieć kolejnych kart kredytowych, którymi spłacisz poprzednie, to w końcu nie będziesz w stanie oddawać pieniędzy bankowi. A jeśli nie jesteś w stanie spłacać już długów, to nie jesteś w stanie też dalej pożyczać, bo żaden bank nie pożyczy komuś niewypłacalnemu. Wydajesz więc coraz mniej i w ten sposób przyczyniasz się do spowolnienia gospodarki, gdyż ta opiera się właśnie na konsumencie, który wydaje. Gdy taka sytuacja powtórzy się w przypadku dziesiątków milionów ludzi, to oznacza to kryzys gospodarczy. Banki muszą wtedy wpisać w straty to, czego ludzie nie mogą im już oddać. Muszą też zwalniać swych pracowników z powodu strat (muszą na wszelkie sposoby ciąć koszta aby zmniejszyć straty) i dla ratowania swej płynności ograniczyć pożyczki innym, w tym firmom napędzającym gospodarkę właśnie. A skoro firmy nie będą mogły pożyczać, to też będą musiały redukować personel. Urośnie więc rzesza bezrobotnych, którzy zamiast napędzać gospodarkę będą ją obciążać, stając w kolejki po zasiłki. To jest zwyczajna spirala, bo gospodarka jest jak domino. Coś takiego stało się właśnie w lato zeszłego roku. Stąd te załamania na giełdzie i stąd wiadomo już, czemu mamy obecnie rosnący kryzys światowy i galopujące ceny ropy, towarów, a za nimi rosnące ceny żywności.
Paradoksalnie to właśnie brak słonności do oszczędzania i życie ponad stan spowodowało cały ten obecny kryzys.
Masło - wzrost ceny o 70% ! Kosztowało 3,24 zł, teraz kosztuje 5,50 zł.
Chleb - wzrost ceny o 20%. Kosztował 2 zł, teraz kosztuje 2,50 zł.
Ryż - wzrost ceny o 13%. Kosztował 2,70 zł/kg a teraz kosztuje 3zł/kg.
Drób - wzrost ceny o 23%. Kosztował 5,70 zł/kg a teraz kosztuje 7 zł/kg.
Mąka - wzrost ceny o 60%. Kosztowała 1,63 zł/kg, teraz kosztuje 2,60 zł/kg.
Papierosy - wzrost cen o 15% (dobry moment na rzucenie palenia!).
Owoce - niektóre podrożały nawet o 30%.
Gaz - podrożał o 14,3%.
Co ciekawe na świecie ceny ziaren wzrosły już średnio o 100%.
Naświetliliśmy z grubsza skalę problemu pokazując rozmiar wzrostu cen najważniejszych produktów. W następnych wpisach będziemy szukać nastepnych sposobów na oszczędzanie na takich najważniejszych produktach codziennego użytku.
Benzyna - wzrost o 16% (!). Kosztowała 4,05 zł, teraz kosztuje już.... 4,70 zł.
To oczywiście wina galopujących cen ropy na rynkach surowcowych, która przez chwilę kosztowała już nawet 135 dolarów. Pewnie nie każdy śledzi te notowania, więc nie bardzo wie, jak to się odbywa. Ja więc o tym opowiem, a jest o czym, bo to istny horror i może niektórych ludzi skłoni to wreszcie do oszczędzania:
ropa otwiera się rano np. po 127 dolarów i jej cena od razu zaczyna gwałtownie rosnąć, dosłownie w takt minut, podczas gdy ceny innych surowców rosną powoli, wcale, lub nawet momentami spadają. Mija godzina i ropa kosztuje już 130 dolarów. Po południu jakaś agencja przekazuje informację, że popyt na ropę na świecie będzie rósł, więc mijają kolejne minuty a cena ropy pulsuje szybko w górę i za chwilę, dosłownie w ciągu kilku sekund zyskuje i kosztuje już 133 dolary, po czym wieczorem osiąga już prawie 135 dolarów. Przy takim tempie to nic dziwnego, że niektórzy prognozują, że za chwilę cena za baryłkę ropy sięgnie 150 a może nawet 200 dolarów. Żeby było jasne, jeszcze rok temu ta sama baryłka ropy kosztowała zaledwie... 50 dolarów, a w latach 90-tych zaledwie kilkanaście. Tyle zresztą kosztuje obecnie jej wydobycie i wyprodukowanie, nie więcej.
Rosnąca cena ropy to nie tylko podwyżka cen benzyny i paliw. Kiedy rośnie cena ropy, to tak naprawdę oznacza to podwyżki wszystkiego, gdyż rośnie koszt transportu wszystkiego a to trzeba w końcu przerzucić na konsumenta, żeby nie stracić zysku. I tu kółeczko zamyka się.
Ponadto kiedy rośnie cena jednego surowca, to automatycznie rosną też ceny innych surowców, np. gazu, w tym towarów, takich jak ziarna, czy żywność. Na fali zwyżkujących cen ropy drożeją też zatem ceny życia, bo kiedy np. ogrzewasz gazem, lub jeździsz na gaz, musisz płacić więcej. I tu też kółeczko zamyka się.
W ten sposób powstał termin petrodrożyzna - nie chodzi tu tylko o podwyżki cen samych paliw, przeciwnie, podwyżki cen paliw przyczyniają się do podwyżek wszystkiego. Światowa gospodarka po prostu opiera się na ropie.
Dlaczego rosną ceny ropy, życia i żywności? Nie, to nie wina Tuska - piszę tak, choć na niego nie głosowałem. Przyczyna leży zupełnie gdzie indziej: bessa na giełdach światowych. Kiedy nikt nie chce kupować akcji bo boi się mieć papiery przedsiębiorstw pogrążonych w kryzysie (a czemu gospodarka amerykańska jest w kryzysie przeczytasz o tym dalej), wtedy nie rosną ich ceny a spekulanci nie mogą na nich zarobić. Uciekają więc z kapitałem od akcji w surowce, podbijając ich ceny. Przyczyną jest też słabnący dolar. Przez ostatni rok w USA mieliśmy gdzieś z 7 obniżek stóp procentowych. Kiedy spadają stopy, to pieniądz staje się tańszy i traci na wartości, bo można go coraz taniej pożyczać i mniej na nim zarobić, gdyż spada procent w banku. Trzeba więc kapitał zainwestować w coś, co nie traci na wartości, np. w surowce. No i w ten sposób wielkie pieniądze trafiły na rynek surowców podbijając ich ceny.
A dlaczego obniżano stopy procentowe w USA? Przyczyną jest kryzys tamtejszej gospodarki i życie całego społeczeństwa na kredyt właśnie. Społeczeństwo amerykańskie należy bowiem do najbardziej zadłużonych na świecie, aż ponad 70% ludzi tonie po uszy w długach, ponieważ jest to społeczeństwo skrajnie konsumpcyjne. Jeśli musisz podjąć dwie prace, aby utrzymać swój nadmierny standard życiowy, a ponadto nadal nie jesteś w stanie spłacać swych długów w bankach, bo nie można wciąż mieć kolejnych kart kredytowych, którymi spłacisz poprzednie, to w końcu nie będziesz w stanie oddawać pieniędzy bankowi. A jeśli nie jesteś w stanie spłacać już długów, to nie jesteś w stanie też dalej pożyczać, bo żaden bank nie pożyczy komuś niewypłacalnemu. Wydajesz więc coraz mniej i w ten sposób przyczyniasz się do spowolnienia gospodarki, gdyż ta opiera się właśnie na konsumencie, który wydaje. Gdy taka sytuacja powtórzy się w przypadku dziesiątków milionów ludzi, to oznacza to kryzys gospodarczy. Banki muszą wtedy wpisać w straty to, czego ludzie nie mogą im już oddać. Muszą też zwalniać swych pracowników z powodu strat (muszą na wszelkie sposoby ciąć koszta aby zmniejszyć straty) i dla ratowania swej płynności ograniczyć pożyczki innym, w tym firmom napędzającym gospodarkę właśnie. A skoro firmy nie będą mogły pożyczać, to też będą musiały redukować personel. Urośnie więc rzesza bezrobotnych, którzy zamiast napędzać gospodarkę będą ją obciążać, stając w kolejki po zasiłki. To jest zwyczajna spirala, bo gospodarka jest jak domino. Coś takiego stało się właśnie w lato zeszłego roku. Stąd te załamania na giełdzie i stąd wiadomo już, czemu mamy obecnie rosnący kryzys światowy i galopujące ceny ropy, towarów, a za nimi rosnące ceny żywności.
Paradoksalnie to właśnie brak słonności do oszczędzania i życie ponad stan spowodowało cały ten obecny kryzys.
Masło - wzrost ceny o 70% ! Kosztowało 3,24 zł, teraz kosztuje 5,50 zł.
Chleb - wzrost ceny o 20%. Kosztował 2 zł, teraz kosztuje 2,50 zł.
Ryż - wzrost ceny o 13%. Kosztował 2,70 zł/kg a teraz kosztuje 3zł/kg.
Drób - wzrost ceny o 23%. Kosztował 5,70 zł/kg a teraz kosztuje 7 zł/kg.
Mąka - wzrost ceny o 60%. Kosztowała 1,63 zł/kg, teraz kosztuje 2,60 zł/kg.
Papierosy - wzrost cen o 15% (dobry moment na rzucenie palenia!).
Owoce - niektóre podrożały nawet o 30%.
Gaz - podrożał o 14,3%.
Co ciekawe na świecie ceny ziaren wzrosły już średnio o 100%.
Naświetliliśmy z grubsza skalę problemu pokazując rozmiar wzrostu cen najważniejszych produktów. W następnych wpisach będziemy szukać nastepnych sposobów na oszczędzanie na takich najważniejszych produktach codziennego użytku.
